Trzeci o ostatni gościnny występ w opowiadaniu Swatki. Tym razem na warsztat wzięłam Akashiego i Furihatę. Mam nadzieję, że panowie wyszli, jak powinni. Generalnie tekst jest tak uber romantyczny, że sama się dziwię, że wyszedł spod moich klawiszy, ale wizja była silniejsza ode mnie. I stwierdzam, że wybrany przeze mnie podkład muzyczny powinien być oficjalnym soundtrackiem do tego pairingu.
Jak zwykle życzę smacznego :) A i jakby co komentarze są niezwykle mile widziane ;)
Jak zwykle życzę smacznego :) A i jakby co komentarze są niezwykle mile widziane ;)
You're the fear, I don't care
'Cause I've never been so high
Follow me to the dark
Let me take you past our satellites
You can see the world you brought to life, to life
[Ellie Goulding - Love me like you do]
Furihata uwielbiał horrory, uwielbiał je czytać i oglądać, im straszniejszy tym lepiej. Jednak nikomu się do tego nie przyznawał, bo pewnie skończyłoby się na wspólnym oglądaniu i wtedy Furihata by się kompletnie ośmieszył. Podskakiwał, wylewając napoje i rozrzucając jedzenie, za każdym nawet najbardziej oczywistym suspensem kończącym się "a buu!". Nosiło to znamiona psychicznego masochizmu, ale jakoś nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiał. Za to zawsze zastanawiał go brak logiki u bohaterów, którzy schodzą do ciemnych piwnic, wychodzą do mrocznego lasu i w ogóle postępują głupio. Jednak od teraz nie będzie się mógł dziwić takiemu zachowaniu, bo właśnie robił to samo. Szedł, czując, że nie powinien ruszać się z bezpiecznego pokoju, może nawet skorzystać z nadarzającej się okazji i napić się sake. Może gdyby był chociaż odrobinę pijany, łatwiej byłoby mu zrozumieć własne działanie. Teraz nie potrafił i nawet nie próbował ich pojąć. Był bohaterem horroru sprawdzającym ciemna piwnicę, gdy usłyszał tam niepokojące dźwięki. Chociaż w tym wypadku bardziej pasującym porównaniem byłaby ofiara podążająca za własnym mordercą, co brzmiało jeszcze mniej rozsądnie.
W pierwszej chwili, gdy zerknął przez okno nie rozpoznał w ciemności samotnej postaci, dopiero gdy stanęła w plamie światła rzucanego z okna i spojrzała prosto na niego. Spojrzenie tylko jednej osoby potrafiło wywołać u niego natychmiastową gęsią skórkę. To była chwila i Furihata nie był pewien, czy uśmiech jaki zobaczył na ustach Akashiego był prawdziwy, czy był tylko grą cieni, bo kapitan Rakuzan zniknął gdzieś w nocnej ciemności. Wybiegł z pokoju, nawet się zbytnio nie zastanawiając. Musiał, chociaż czuł, że to wbrew wszelkim instynktom samozachowawczym.
Na zewnątrz było zupełnie ciemno, poza światłami z okien i lampą przy wejściu nie było żadnego światła. Niebo przysłaniały chmury, z których niedawno lunął deszcz. Wszystko pachniało świeżą wilgocią, a wiatr niósł ze sobą nocny chłód.
Furihata stanął przed wejściem i zaraz pożałował, że nie zabrał bluzy, ale nie miał zamiaru wracać. Z drugiej strony nie wykluczone, że i tak będzie zmuszony, bo nie miał zielonego pojęcia, w którym kierunku poszedł Akashi. Sam w tej chwili nie wiedział, czy bardziej odczuwa z tego powodu ulgę, czy zawód. Zadrżał pod wpływem kolejnego podmuchu wiatru, który oprócz zimna przyniósł poszum. Odruchowo spojrzał w niebo, spodziewając się kropel deszczu. Jednak deszcz nie spadł, ale poszum nie umilkł i dopiero po chwili Furihata zorientował się, że to muzyka. Ruszył bez wahania w tamtym kierunku. Dźwięki stawały się coraz wyraźniejsze, muzyka instrumentalna, poważna. Dopiero, jak musiał zwolnic, zdał sobie sprawę, że prawie biegł ostatni kawałek.
Boisko do koszykówki. Oczywiste, że będzie to boisko do koszykówki, chociaż teraz nawierzchnia była zbyt wilgotna, żeby móc grać. Muzyka leciała z położonego na ławce telefonu, którego właściciel stał kawałek dalej, plecami do Furihaty, z rękoma założonymi za plecy wpatrywał się w tarczę kosza. To było niesamowite. Akashi nie musiał nic robić, nie musiał nic mówić, by sprawiać wrażenie władcy. Furihata stanął tuz przy wejściu na boisko, ale nie potrafił na nie wejść. Czułby się, jak intruz na nie swoim terytorium. A jednocześnie nie pragnął niczego innego, jak znaleźć się bliżej tej samotnej postaci.
– Przyszedłeś.
Furihata poskoczył zaskoczony spokojnym głosem. Akashi patrzył na niego ponad ramieniem z ciężkim do odgadnięcia wyrazem twarzy. Może ciekawość, odrobina rozbawienia, ale i... zaskoczenie. Jednak w głosie było tylko ogłoszeie oczywistości, jakby Furihata nie miał innego wyjścia, jak przyjść i Akashi doskonale o tym wiedział. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że wymaga się od niego jakieś formy reakcji, poza przestraszonym piskiem, jaki na pewno z siebie wydał.
– Wiedziałeś, że przyjdę? – zapytał po przełknięciu śliny i zebraniu resztek odwagi. Wciąż nie ruszył się z miejsca.
Akashi zwrócił się w jego stronę i przyglądał mu się przez chwilę.
– Miałem nadzieję – odpowiedział w końcu, robiąc kilka kroków w stronę Furihaty, który z kolei wrósł w ziemię, teraz nawet gdyby chciał, nie potrafiłby uciec.
– A jakbym nie przyszedł? – zapytał i sam słyszał, jak mu głos lekko drży.
Akashi przekrzywił lekko głowę.
– To bym spędził ten czas sam – odpowiedział tonem, którym edukuje się dzieci o oczywistych faktach, z ta nutką zaskoczenia, że w ogóle się o to ktoś pyta.
To zdanie, wypowiedziane tym tonem mówiło tak wiele o Akashim. O tym, że jest przyzwyczajony do spędzania czasu samotnie, że jest to stan całkowicie naturalny. Na swój sposób było to smutne, jednak było jasne, że współczucie jest ostatnim uczuciem, jakiego Akashi oczekuje względem swojej osoby. On sam nie uważał, żeby w tej sytuacji coś niewłaściwego, ale z drugiej strony, "miał nadzieję", że Furihata do niego przyjdzie.
Muzyka się zmieniła. Furihata zaskoczony spojrzał w stronę telefonu. Znał tę melodię.
– Walc – powiedział i zaraz spuścił wzrok bezsensownie zawstydzony pod wpływem spojrzenia Akashiego.
Akashi patrzył na Koukiego szczerze zaintrygowany. Coś, co zaczęło się już podczas ich meczu i nie puszczało i powoli zaczynał rozumieć, co za tym się kryło. Nie potrafił zupełnie rozczytać tego chłopaka, niby nie było w nim nic ciekawego, a jednak zaskakiwał. Nigdy by nie pomyślał, że wśród graczy znajdzie się taki, który rozpozna jeden z walców Czajkowskiego, a jednak proszę miał go przed sobą. I było jeszcze coś. Każdy, kto stawał na przeciwko Akashiego chciał go pokonać, to bylo naturalne, zrzucić z piedestału i zmusić by klęknął. Jako że Akashi nie lubił przegrywać – nawet ostatnie finały Winter Cup tego nie zmieniły – to taka postawa sprawiała, że on sam jeszcze zacieklej bronił swojej pozycji, jeszcze mocniej się fortyfikował. Jednak Kouki stając na przeciwko niego, nie chciał go zniszczyć, a tym, co chciał pokonać był jego własny strach. Nie chciał ściągnąć Akashiego do swojego poziomu, a raczej sięgnąć do poziomu Akashiego. Wiele mu brakowało, ale w tak postawionej sprawie, Akashi był skłonny podać pomocną dłoń.
Uśmiechnął się lekko. Wyciągnął dłoń w stronę Koukiego i skłonił się lekko. Była w tym wszystkim niewymuszona elegancja. Książęca wręcz.
– Zatańczysz? – zapytał uprzejmie.
Furihata podniósł głowę tak gwałtownie, że coś mu strzyknęło w karku i spojrzał na Akashiego z czystym przerażeniem.
– Ale ja... Ja tylko... Znaczy... – dukał, próbując powiedzieć, że znał jedynie melodię, że nigdy nie tańczył, że na pewno mu nie wyjdzie.
– Sprawiłbyś mi niewymowną przyjemność.
Furihata przy tych słowach nierozważnie spojrzał Akashiemu w oczy i już wiedział, że nie odmówi. Nogi ruszyły się bez udziału woli, przyciągane tym dziwnie podniecającym strachem, który sprawiał, że serce łomotało w piersi jak oszalałe, niezdecydowane, czy chce wyrwać się i ucieć przerażone, czy ulecieć w niebo zachwycone.
Akashi miał chłodne dłonie o szczupłych palcach, to bylo pierwsze co dotarło do Furihaty, gdy jego dłoń została chwycona i został przyciągnięty bliżej. Nie wiedział, co robić, ani gdzie podziać wzrok. Na szczęście Akashi mu pomógł. Położył chwyconą dłoń na swoim ramieniu, drugą uniósł na swojej dłoni. Drugą położył między łopatkami Furihaty. Od tego dotyku chłopak się automatycznie wyprostował jak struna. Zobaczył jeszcze przelotny, nieco rozbawiony uśmiech Akashiego i zrobiło mu się głupio, że zachowuje się przerażony piesek. Jednak nie potrafił się opanować.
– Raz, dwa, trzy – szepnął Akashi w rytm muzyki w tle, przykuwając uwagę Furihaty do swoich ust. – Raz, dwa, trzy – powtórzył i na kolejne raz zrobił pierwszy krok do przodu.
Pierwsze kroki były nieporadne, a Furihata nie mógł oderwać spojrzenia od własnych stóp, przez cały czas bojąc się, żeby nie podeptać Akashiego. Nie śmiał nawet myśleć, co by było, gdyby tak się stało. Był cały spięty, nawet nie słyszał muzyki w tle, tylko szum własnej krwi w skroniach.
– Patrz na mnie – polecił Akashi, a w jego głosie zagrały ostrzejsze nuty. Byl to ton, któremu nie było możliwości się przeciwstawić. – Patrz tylko na mnie, Kouki – powiedział, gdy chłopak w końcu spojrzał mu w oczy.
Furihata od tego momentu nie odrywał spojrzenia od oczu Akashiego. Zafascynowany tym, co kryło się za ich czerwienią, przestał się skupiać na krokach i pozwolił prowadzić dłoniom i muzyce. Szybko taniec nabrał odpowiedniego rytmu i rozmachu. Już to nie były proste kroki tył, bok, przód. Furihata nawet nie zauważył, kiedy zaczęli krążyć po całym boisku w obrotach. Zgodnie z poleceniem nie spuszczał wzroku i tylko kątem oka dostrzegał rozmazany świat dookoła, słupy od koszy, siatkę ogrodzenia, ławki. Księżyc w pełni zaczął wyglądać tu i ówdzie spomiędzy chmur, a jego światło rozlewało się w srebrne kałuże. Kouki nawet się nie spostrzegł, gdy zaczął się delikatnie uśmiechać. Czuł się pewnie w tych ramionach, które tak pewnie go prowadziły. To właśnie było to! Dokładnie tego mógł oczekiwać od Akashiego. Kontroli, owszem, ale co ważniejsze poczucia bezpieczeństwa. A on, co on właściwie miał do zaoferowania Akashiemu? Spuścił wzrok mimo wszystko, ale zaraz go podniósł. W tej krótkiej chwili znalazł odpowiedź.
Dystans. Nawet teraz, w tej chwili, Akashi trzymał dystans. Teraz w tańcu był to dystans wynikający z poprawności ram. Został nauczony, że tak tańczy się walca i tak go tańczył. Jednak na co dzień ten dystans też istniał i brał się przede wszystkim z poczucia własnej wyższości, ale i świadomości, że pochodzi z innego świata niż wszyscy, którzy go otaczają. Nawet Oko Imperatora w naturalny sposób przenosiło ten dystans na boisko, nawet w grze nie dało się do niego zbliżyć.
Furihatę zatkało, gdy sobie to wszystko uświadomił i jednocześnie zdał sobie sprawę z tego, że z całego serca pragnie przełamał ten dystans, chce się zbliżyć do Akashiego, chociaż miałby się sparzyć. Chciał nauczyć Akashiego, że można tańczyć w zupełnie inny sposób bez tej pustej przestrzeni pomiędzy nimi. Chciał ją zlikwidować, chciał dotknąć skóry, musnąć kosmyki czerwonych włosów, poczuć jeszcze wyraźniej zapach, który przebijał się ponad wilgoć niedawnego deszczu. W końcu... chciał posmakować tych ust.
Podstępnie w taniec, jeszcze do niedawna akademicko poprawny, wkradła się nutka intymności. Furihata nie uczynił żadnego gwałtownego ruchu, nie potrafiłby, a jednak z każdym krokiem, z każdym obrotem skracał dystans. Niemalże niezauważalną odrobinę, dodając do tańca trochę własnego rytmu. Tak samo samo przesuwał dłoń na ramieniu Akashiego, by może palcami musnąć jasną skórę szyi. Teraz nie mógł oderwać spojrzenia od lekko rozchylonych warg. A Akashi musiał wyczuć jego intencje, bo jego forma zaczęła się łamać. Ramię już nie było tak sztywno wyciągnięte, dłoń na plecach spomiędzy łopatek przesunęła się niżej.
W chwili, gdy Kouki w końcu dotknął szyi Akashiego, zmieniła się muzyka. Powolniejsza, bardziej nastrojowa, wspaniale wtapiająca się w samą noc dookoła. Znajdowali się tak blisko, że ich oddechy mieszały się ze sobą. Przez dłuższą chwilę stali w zupełnej ciszy, dopóki Furihata nie uświadomił sobie, co właściwie się dzieje i znowu obleciał go strach, spiął się i chciał zrobić krok do tyłu i mógłby to zrobić bez problemu. Nic go nie trzymało, dłoń z pleców zniknęła – już mu jej brakowało. Zatrzymał się w pół ruchu odrobinę zaskoczony, nie sądził... miał nadzieję, że Akashi mu na to nie pozwoli, przytrzyma. Jednak ten stał bez ruchu z opuszczonymi ramionami i przyglądał się Furihacie.
– Mnie się boisz, Kouki? – zapytał i była w jego głosie, jakaś ciężka do zinterpretowania nuta.
Furihata nie wiedział zupełnie co odpowiedzieć. Gdyby powiedział, że nie, to by skłamał, ale przecież nie mógł się przyznać, zresztą to też by nie było zgodne z prawdą. Nie bał się Akashiego, nie tego tutaj, raczej... Wspomnienia Akashiego.
– Trudno – odezwał się znowu Akashi bardziej do siebie niż Furihaty. – Dziękuję – dodał z uprzejmym uśmiechem i zrobił krok do tyłu.
Coś w końcu w Furihacie pękło, jakiś szalony głosik stwierdził "a do diabła!". Znowu był bohaterem horroru pchającym się prosto w ramiona swojego mordercy. Jednak czerpał z tego masochistyczną przyjemność. Chwycił Akashiego za nadgarstek, przyciągnął do siebie, tak blisko, że ich piersi sie spotkały i pocałował. W pierwszej chwili z lubością przymknął oczy, jednak w kolejnej wróciła panika, gdy Akashi nie odpowiedział na pocałunek. Już chciał się cofnąć, ale tym razem nie pozwoliło mu na to ramię, które na powrót go objęło i dłoń we włosach. Dopiero wtedy Akashi uśmiechnął się przez pocałunek i oddał go, a Furihata zdał sobie sprawę z tego, że został wmanewrowany i przetestowany, to nie była tak naprawdę jego decyzja, by pocałować Akashiego. Wcale mu to nie przeszkadzało. Nie potrzebował kontroli, nie miał nic przeciwko by oddać inicjatywę, byleby mógł być trzymany w tych ramionach, byleby czuć te wargi na swoich własnych. Sam chwycił desperacko koszulkę na plecach Akashiego, by ten nigdzie nie odszedł. Bez sprzeciwu przekrzywił głowę, gdy dłoń we włosach tak nim pokierowała i tak samo bez oporu, a nawet z prawdziwą przyjemnością pozwolił pogłębić pocałunek. Kręciło mu się w głowie bardziej niż podczas tańca, kolana miał zupełnie miękkie.
Był szczerze zawiedziony, gdy został w końcu uwolniony od pieszczoty warg i języka. Spojrzał na Akashiego zamglonymi oczami, łapiąc powietrze przez rozchylone wargi. Akashi uśmiechnął się i przesunął kciukiem po dolnej wardze Koukiego, który z lubością przymknął oczy pod wpływem dotyku.
Furihata o mały włos by się przewrócił, pozbawiony nagle podparcia drugiego chłopaka.
– Dziękuję za taniec, to była prawdziwa przyjemność – powiedział Akashi z uśmiechem, robiąc krok do tyłu. – Jeżeli chcesz więcej, to będziesz już musiał sam przyjść do mojego pokoju.
Furihata nie był pewien, czy dreszcz, który przebiegł mu po plecach, wynikał z lęku, czy ekscytacji. Chyba będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Uśmiechnął się. To było dokładnie to samo uczucie, które towarzyszyło mu przy horrorach.
– Do zobaczenia, Akashi – powiedział i wiedział, że mówi prawdę. Przyjdzie do Akashiego. Nie mógłby nie przyjść. Chyba się od niego uzależniał.
Akashi odpowiedział jedynie przelotnym, ale szczerym uśmiechem. Zabrał telefon i zostawił Koukiego samego. Jednak przez cały czas czuł na sobie jego spojrzenie. Jego i jeszcze kogoś.
– Ładnie to tak podglądać, Tetsuya? – zapytał pustą przestrzeń.
– Cieszę się twoim szczęściem, Akashi-kun – odpowiedział jeden z cieni spokojnym głosem.
A Akashi zdał sobie sprawę z tego, że faktycznie... W tej chwili czuł się szczęśliwszy niż po jakimkolwiek wygranym meczu.
Też kocham horrory tylko ja się ich nie boję ♥ Nie wiem czemu, ale ja się zawsze śmieję na horrorach...
OdpowiedzUsuńFuri idź! Tam czeka na ciebie coś dobrego :3
To trochę przerażające. Akashi nie strasz tak, bo twój mały Furi dostanie zawału!
Biedny maluszek... Szukaj swojego kochającego seme!
Ej to na serio przerażające o.O
Cicha, zapewne powolna i mroczna muzyka, wiedzie go na boisko do koszykówki w środku nocy...
Nie kutwa. Olał cię, zamknął w pokoju i załączył pornosa.
Dziękujemy Kapitanie Oczywisty co byśmy bez ciebie zrobili?
Czyli co? Podoba ci się, bo umie rozpoznać walc? Akashi, zawiodłam się. Miałam nadzieję, że masz jakieś wyższe kryteria.
Co kutwa? Akashi...
TAŃCZYĆ MOJE SKARBY JUŻ TERAZ NATYCHMIAST.
"Patrz tylko na mnie Kouki"- to było takie słodkie ♥ Mój kochany psychopata ♥
Nie martw się Furi... Masz mu do zaoferowania bardzo dużo! I on to docenia!
Taki odważny Furi ♥ Spełniaj swoje pragnienia!
Ech...
Spokojnie mój Furi. Wszystko będzie dobrze... ♥
Ani kroku ty mały szatanie!
Akashi ty intrygancie xD
Od zmusił do tego Koukiego! Chciał, żeby sam go pocałował ♥
Moje misie małe ♥
Akashi ty podły... Ale i tak ja i Kouki cię kochamy ♥ Chociaż Kouki jak faceta, a ja jak brata ♥
Kuroko ty mały wuju ;-; Ty jesteś kutwa wszędzie·! Tylko czekam aż komuś się władujesz do sypialni podczas seksu ;-;
Juhuuu pierwszy komentarz na blogu! Dziękuję ślicznie, zwłaszcza, ze jest przegenialny, uchichrałam się setnie, czytając go :)
UsuńNo mam nadzieję, że moje pierwsze podejście do tych bohaterów nie zawiodło ^^ przy okazji odkryłam, że ten pairing ma niezwykły potencjał, może jeszcze coś kiedyś z nimi napiszę :)
Jestem za!
UsuńJedno z moich OTP, więc będę prze-szczęśliwa! *T*